Czarne łabędzie kiedyś odlecą

Ekonomiczne konsekwencje pandemii będą długotrwałe i trudne.
Uwarunkowania gospodarcze i rynkowe ewoluują bezprecedensowo szybko, obejmują Europę i cały świat. Wymagają sekwencji różnych
działań i ogromnej dozy zaufania w Europie i na świecie.

Wbrew opiniom sceptyków w Unii Europejskiej szybko uruchomiono nie tylko krótkoterminowe mechanizmy dostępne w systemie prawnym Unii, ale także te długoterminowe, jak silne wsparcie badań nad szczepionką. Zmiany w udzielaniu pomocy publicznej, regułach budżetowych, wsparcie dla małych i średnich firm, rozszerzenie możliwości korzystania z Funduszu Solidarności, a także Funduszu Globalizacji dla łagodzenia skutków kryzysu, uruchomienie mechanizmu wspólnych zamówień, do którego z niewytłumaczalnych powodów Polska przystąpiła z opóźnieniem, szybkie zmiany zasad korzystania z systemu funduszy strukturalnych, a także niczym nieograniczony dostęp do wiedzy, ekspertyz, korzyści z  koordynacji działań i solidarności.

Dzięki tym środkom zagrożenia mogą trwać krócej i być mniej bolesne dla obywateli. Oczywiście ani europejskie, ani globalne instytucje nie mogą zastąpić rządów krajowych i działań samych obywateli. Ale mogą zwiększyć skuteczność działań. Odpowiedzialność spoczywa na wszystkich poziomach zarządzania, od lokalnych samorządów po instytucje europejskie i światowe.

Kryzys jest pod każdym względem dramatycznie złożony i trudny. Wymaga pełnej synergii poszczególnych faz działania, począwszy od najważniejszego dzisiaj podtrzymania życiowych funkcji przedsiębiorstw i służby zdrowia, poprzez rozpoczęcie w odpowiednim momencie silnych bodźców prowzrostowych i na wspieraniu długookresowego rozwoju skończywszy. Ten pierwszy okres, kiedy rządy krajowe muszą wdrożyć nadzwyczajne środki wsparcia systemów opieki zdrowotnej, jest wielkim sprawdzianem odpowiedzialności politycznej.

Czasami ta odpowiedzialność jest traktowana jako prawo do egoizmu narodowego. Byliśmy więc na początku kryzysu świadkami działań ograniczających międzynarodowy handel środkami ratującymi życie. Tego typu działania prowadzą do wzrostu cen, reakcji retorsyjnych i ograniczeń ilościowych. Rynki w tym obszarze powinny być otwarte na całym świecie. To czas na ułatwianie wymiany handlowej, a nie jej ograniczanie.

Nie możemy dopuścić do sytuacji, gdy wirus stowarzyszy się na długo z negatywnym zawirusowaniem gospodarki. Załamanie gospodarcze będzie mieć niszczycielskie konsekwencje. Nawet jeśli polska, europejska, światowa reakcja będzie maksymalnie skoordynowana, sprawna i szybka, to i tak wszystko, co dotychczas zostało zrobione, nie wystarczy.

Najgłębszy cios, jakiego już doświadczamy, to uderzenie w biznes i rynek pracy. Bankructwa dotkną zarówno małe, jak i duże firmy. Najpewniej spowoduje to ogromne pogorszenie sytuacji na rynkach pracy. Bezprecedensowe wsparcie dla bezrobotnych i dla utrzymania zatrudnienia staje się koniecznością i jest w interesie nas wszystkich. W odpowiedzi na te skumulowane wyzwania decydenci muszą wziąć pod uwagę zasadniczą różnicę między obecnym załamaniem gospodarczym a poprzednim kryzysem, gdy – mówiąc w skrócie – problemem była dostępność finansowania kontynuacji produkcji. Teraz gospodarka przechodzi w stan hibernacji w wyniku świadomych decyzji politycznych.

Ale pandemiczna fala uderzeniowa idzie znacznie dalej. Dotyka elementarnych spraw, takich jak poczucie bezpieczeństwa na co dzień, niepewność przyszłości, pewien syndrom „samotności w sieci”. Do tej pory traktowaliśmy takie metody jak zdalne nauczanie, zakupy przez internet, praca w domu, łączenie przez Skype’a, Zooma etc. jako pomocne narzędzia obok rzeczywistej komunikacji z innymi ludźmi. Teraz ta komunikacja praktycznie nie istnieje poza tymi urządzeniami. I to przestaje być zabawne na długą metę. Teraz doceniamy, jak bardzo potrzebny jest nam kontakt ze światem zewnętrznym, jak nam doskwiera pobyt w czterech ścianach, w jakimś nieokreślonym „niemiejscu”, jakim jest półkwarantanna, o nieokreślonej ostrości. Dotykają nas też przepisy, często arbitralne, przypadkowe, zmieniające się co chwila.

Jeżeli ten stan będzie trwał dłużej, to zaowocuje światową depresją na dotąd niespotykaną skalę. Coraz bardziej wzrasta też w nas świadomość tego, że po pandemii rzeczywistość będzie odmienna od tej, z którą jesteśmy oswojeni, że nie będzie powrotu do stanu sprzed wirusa. Stąd ten wymuszony okres refleksji wśród nas wszystkich skazanych na fizyczną samotność nie może być po prostu wypełniony tęsknotą za wczorajszym. Czas na refleksję nad tym, co przed nami, za odkrywaniem na nowo świata, Europy, Polski, naszego codziennego życia. To, że cokolwiek, co pojawi się jako postpandemia, nie będzie miało wiele wspólnego z tym, co było do tej pory, muszą brać pod uwagę przywódcy, od których zależy, jak przywrócimy światu życie.

Nikt nie wie, kiedy odlecą czarne łabędzie. Nie wiemy jeszcze nawet, skąd się wziął ten pierwszy. Nie jest to powtórka poprzedniego kryzysu, który w istocie był wynikiem wadliwej konstrukcji systemu finansowego. Teraz jest inaczej, zostaliśmy niejako „napadnięci” przez mordercę, jakim jest wirus: nieprzewidywalny i trudny do opanowania, niszczący nie tylko tkankę zdrowotną społeczeństw, ale także barierę immunologiczną chroniącą nas przed skutkami jego zagoszczenia się w naszym, ludzkim środowisku.

Koronawirus to oczywiście „czarny łabędź” klasy A. Ale mamy też do czynienia z „czarnymi łabędziami” klasy B. Trochę tak jak w dawnych hollywoodzkich filmach, nazywanych właśnie filmami klasy B, bo występowały w nich stereotypowo nakreślone postaci złoczyńców.

I niestety w dzisiejszej trudnej sytuacji dla świata niektórzy politycy, o autorytarnych mocno skłonnościach, postanowili się wpisać w ten stereotyp niszczyciela tego, co inni z trudem wypracowują. Populiści i autokraci korzystają z kryzysu, aby – tak jak na Węgrzech – „zamknąć demokrację”. Nie możemy im na to pozwolić.