Paradoksalny efekt koronawirusa: powrót do zdrowego rozsądku?

Sytuacja, w której się znaleźliśmy w związku z pandemią koronawirusa, wywołuje naturalny lęk, niepewność, ale też nastroje apokaliptyczne. Niektórzy przewidują koniec wielowiekowej przygody ludzkości z Ziemią.

Poddawanie się takim nastrojom to jednak abdykowanie od odpowiedzialności za siebie, ale także za innych. Kryzys powinien nas zmobilizować jako polityków i obywateli nie tylko do podjęcia konkretnych działań, ale też do przewartościowania tych poglądów, które nie sprawdzają się w czasach podwyższonego ryzyka dla naszego życia publicznego.

W tym trudnym okresie musimy wrócić do pewnych oczywistości, które dotąd były przedmiotem politycznej kontestacji. Ale teraz, jak sądzę, ich czas nadszedł. I powinny być docenione, po prostu, jako przejaw politycznego zdrowego rozsądku i moralnej odpowiedzialności.

1. Tylko skoordynowana strategia o zasięgu globalnym jest w stanie zmobilizować takie środki, które mogą zatrzymać pandemię. Nacjonalizm i zamykanie się w narodowych granicach nie powstrzyma koronawirusa, a będzie czynnikiem przeszkadzającym w jego opanowaniu.

2. Zdrowie publiczne, dotąd często niedoceniane i traktowane jako problem lokalny, powinno stać się częścią planowania strategicznego na poziomie krajowym i europejskim. Również w aspekcie finansowym. Jeżeli chodzi o Polskę, to czy naprawdę są nam potrzebne ogromne wydatki na F-35 zamiast radykalnej rekonstrukcji służby zdrowia? Potrzebujemy pilnie przewartościowania naszych priorytetów. Zamiast prężenia słabiutkich muskułów, trzeba by raczej zadbać, aby nasz organizm społeczny nie został poddany destrukcji przez zagrożenia epidemiologiczne, które siłą rzeczy mogą spowodować nieprzewidywalne konsekwencje.

3. Pandemia koronawirusa pokazuje dobitnie wyższość nauki nad antynauką. Wiem, że to trochę brzmi jak słynny wywód prof. Jana Tadeusza Stanisławskiego o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy, czyli łopatologiczne przedstawianie zupełnych oczywistości. Ale w ostatnich latach nienauka czy właśnie wręcz antynauka zaczęła zdobywać zwolenników wśród światłych przecież społeczeństw. Ruchy antyszczepionkowe, leczenie kryształami, homeopatia, techniki relaksacyjne, niekonwencjonalna medycyna – to wszystko pokazuje teraz swoją bezużyteczność. Syte społeczeństwa mogły wierzyć w te pseudoterapie. Bardziej zresztą dla spokoju duszy niż uleczenia ciała. Ale gdy nadszedł prawdziwy kryzys, to jednak czekamy z niecierpliwością i niepokojem, jak szybko będzie szczepionka przeciw koronawirusowi, zastanawiamy się, co zrobić, aby szybciej mogły być wykonane testy. I tu ani znachor, ani wróżka nie pomogą. Pomogą za to świetnie zorganizowane laboratoria, takie jak choćby Cleveland Clinic, która pracuje nad skróceniem drogi od testu do otrzymania wyniku do ośmiu godzin.

4. W sferze politycznej widzimy, że populiści nie mają nam nic do zaproponowania. Umieją tylko krzyczeć i mają talent do napędzania lęków społecznych w czasach relatywnie spokojnych. Gdy nadchodzi prawdziwy, a nie wydumany kryzys – nagle znikają. Nie słyszymy ani Le Pen, ani Salviniego, którzy mieliby cokolwiek konstruktywnego do zaproponowania. Być może stanie się tak, że gdy skończy się koronawirus, to wraz z nim skończy się era populizmu. Bo wyborcy przejrzą na oczy i zobaczą, że retoryka populistyczna nie jest w stanie przełożyć się na rzeczywiste działanie dla dobra wspólnego. Docenimy politykę opartą na etyce odpowiedzialności Maxa Webera. I tych polityków, którzy ją stosują na co dzień zamiast emfazy retorycznej i kabaretowych często „władczych” gestów populistów.

Paradoksalnie więc być może efektem koronawirusa w sferze politycznej i społecznej będzie odrzucenie fałszywych ideologii i docenienie zdrowego rozsądku jako kluczowego dla przetrwania społeczeństw.

Czego i Państwu, i sobie życzę w tym niełatwym dla nas momencie. Plus pogody ducha, pomimo wszystko.