20 lat temu Europie powiedzieliśmy „tak”. Podtrzymajmy to zobowiązanie

Minęło 20 lat od referendum, w którym zdecydowaliśmy, że chcemy być częścią Europy. Nie możemy jednak odnosić się do referendum jak do jakiegoś archiwalnego wydarzenia i jedynie celebrować tamtego sukcesu. Jesteśmy w określonej sytuacji politycznej.

Ten sukces, który osiągnęliśmy wtedy, jest w tej chwili trwoniony. Nasz kraj przesuwa się w kierunku wschodnim, nasza europejskość jest systematycznie demolowana przez partię rządzącą. Niszczone jest nasze miejsce w Europie. Poniewierane są wartości europejskie przez tych, którzy wygrywają wybory. Nie ma szacunku dla ludzi, owego mitycznego „suwerena”, którego się przywołuje jako usprawiedliwienie wszelkich niegodziwości, ale którym jednocześnie się pogardza i którego się obraża dzień w dzień przez kłamstwo i propagandę.

I poważnie obawiam się, czy nasze „bycie w Europie” nie stanie się tylko wspomnieniem naszego pokolenia, piękną pocztówką z przeszłości, którą będą oglądali kiedyś nasi następcy z nutką nostalgii.

Nie chciałabym, aby w pewnym momencie następne pokolenia Polaków zaczęły parafrazować Mickiewicza: „Europo, Ojczyzno Nasza, ty byłaś jak zdrowie, ile Cię trzeba było cenić, ten już wie, kto Cię stracił. (…) I tęsknimy po Tobie”.

Marsz 4 czerwca był, w moim odczuciu, jakby takim „drugim referendum”, odnowieniem naszego przymierza z Europą po 20 latach. I był też dzwonkiem alarmowym dla nas wszystkich, żebyśmy zdali sobie sprawę, że tu idzie rzeczywiście o naszą przyszłość, a ta jest związana z Europą.

Alternatywa jest jasna. Trzeba się opowiedzieć, gdzie chcemy być.