Słuchajmy Polaków jako członków prawdziwej, a nie wyimaginowanej wspólnoty historycznych rekonstruktorów

Byłam pod wielkim wrażeniem tego, jak potrafimy, jako Polki i Polacy, obchodzić kluczowe dla naszej państwowości święta.

1 maja – 15. rocznica wejścia Polski do UE, 2 maja – Dzień Flagi, no i 3 maja – rocznica konstytucji. To moment, kiedy widzieliśmy się jako wspólnotę.

Na co dzień ta wspólnota jest rozrywana przez często sztucznie kreowane podziały. Te trzy majowe dni skłoniły nas jednak, mam przynajmniej taką nadzieję, do zobaczenia tego, co nas łączy. Większość Polaków cieszyła się z rocznicy naszego wejścia do Unii. Rośnie nam już przecież nowe pokolenie młodych ludzi, którzy urodzili się w roku wejścia, a za trzy lata będą mieli prawa wyborcze.

Wierzę, że to będą młodzi ludzie, którym nawet w myśli nie powstanie, żeby Polska mogła być poza Europa. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że to na tych ludzi idzie największy hufiec propagandy antyunijnej, w fałszywych szatach obrońców ojczyzny. I muszę powiedzieć, że wielka jest odpowiedzialność polityków poprzednich pokoleń, którzy przewodzą tym hufcom. Oni odbierają młodym Polakom przyszłość. Robią to w imię doraźnych celów albo z powodu rozgoryczenia, że ich projekty polityczne legły w gruzach, spod których próbują się wydobyć.

Jednak wykorzystywanie przyszłości młodych Polek i Polaków w imię jałowych i antypolskich z natury projektów politycznych jest niegodziwe – i to musi być jasno powiedziane.

Nie przeciwstawiajmy flagi polskiej i europejskiej, nie próbujmy używać instrumentalnie słowa „Polska” czy „ojczyzna”, gdy pali nam się grunt pod stopami i sądzimy, że tylko takie retoryczne nawiązania mogą odwrócić trend spadkowy grupy, której przewodzimy.

Jak mówił Roman Dmowski: „Prawdziwy patriotyzm nie może mieć na względzie interesów jednej klasy, ale dobro całego narodu”. Otóż niestety teraz jest tak, że monopol na patriotyzm uzurpuje sobie jedna klasa: prawicowych polityków i ich frontu medialnego.

Na to nie wolno się zgodzić, bo „dobro całego narodu”, w dzisiejszym sensie, to bycie Polski w Europie i danie przyszłości nadchodzącym pokoleniom, a nie jej odbieranie w imię fałszywych, nacjonalistycznych narracji.

Polacy, poza jednookimi politykami, potrafią już połączyć interes własny, polski, europejski – a też coraz częściej globalny. Mówią o tym wszystkie badania opinii publicznej. Unia Europejska jest dla nas czymś znacznie więcej niż „zasobnym portfelem” – jest powietrzem, którym oddychamy. I nie pozwolimy sobie tego tlenu odciąć.

Słuchajmy Polaków jako prawdziwej wspólnoty, a nie tej „wyimaginowanej” przez polityków, którzy myślą kategoriami przeszłego wieku.

Dla nas, Polaków, ojczyzna to nie kraina rekonstruktorów, ale konkretna dzielnica, gmina, ulica, miejsce, w którym chcemy żyć dobrze, w bezpieczeństwie i wolności, bez opresyjnego ideologicznego nacisku, w pokoju z sąsiadami, a nie w stałym ideologicznym zwarciu.

Bo takie zachowanie to piaskownica, a nie polityka.

My, Polacy, pragniemy też przejrzystego państwa, wolności demokratycznych wyborów, dużej sfery wolności osobistej, pozbawionej ingerencji państwa czy organizacji wyznaniowych. Nie godzimy się na medialne manipulacje ani na instrumentalizowanie naszego życia dla celów jakiejkolwiek partii politycznej.