Kwestia smaku

Pan Poseł do Parlamentu Europejskiego, wybrany z listy partii rządzącej, reprezentujący zgodnie z traktatami obywateli Unii Europejskiej, zechciał podzielić się z nami opinią swojego znajomego, którą uznał za wielce poruszającą: „Dzisiaj Niemcy próbują wymusić dzielenie się z nimi gazem, bo oni dzielili się z nami swoim gazem podczas II wojny światowej”.

Niestety, Pan Poseł nie poinformował nas, pod którą budką z piwem albo 24-godzinnym sklepem alkoholowym znajomy ów zechciał wygłosić to doniosłe historycznie przemyślenie.

Ale mówiąc całkiem poważnie, to jest to wypowiedź w ustach przedstawiciela Polski w Parlamencie Europejskim tak nieprawdopodobnie skandaliczna, że nawet trudno uwierzyć, iż rzeczywiście padła z ust polityka, który znajduje się w samym rdzeniu obecnej władzy w naszym kraju.

Do tej pory tego typu knajackie wypowiedzi były przez władzę „outsourcingowane” do kanałów (w bardzo podstawowym znaczeniu – jako miejsc transportujących nieczystości) tzw. telewizji publicznej. Władza też oczywiście odwoływała się i odwołuje do retoryki antyniemieckiej, ale nigdy nie padło jeszcze z ust przedstawicieli jaśnie nam panujących coś tak haniebnego.

Zamiast zamilknąć po takich słowach, Pan Europoseł kontynuował ich własną egzegezę w mediach społecznościowych jakby nigdy nic, oceniając je jako „krytyczną wypowiedź o niemieckich zbrodniach”. A ci, którym się to nie podoba, to oczywiście poplecznicy niemieckich interesów.

Jest do przewidzenia, że Pan Europoseł nie zostanie potępiony za tę wypowiedź ani przez swoich kolegów, ani przez władze swojej partii – choć byłby to naturalny odruch już nie przyzwoitości (bo to słowo z wokabularza partii władzy już dawno zostało wygumkowane), ale zwykły przejaw Realpolitik – bo utrudnia ona (i to mówię eufemistycznie), w oczywisty sposób, nasze relacje z sąsiednim krajem.

Ale myślę, że w duchu dobrych, polskich tradycji Pan Europoseł powinien być poddany ostracyzmowi opinii publicznej, również poprzez niezapraszanie do mediów.

Przywołując Zbigniewa Herberta, powiedziałabym, że niedawanie miejsca w przestrzeni publicznej wynurzeniom takim jak te Pana Europosła to sprawa smaku.

A politycznie – to w każdym kraju, gdzie przyzwoitość ciągle jest w słownikach, a mądrość w cenie, po takiej wypowiedzi osoba pełniąca znaczącą funkcję publiczną złożyłaby dymisję w trybie przyspieszonym. Szczególnie jeżeli byłaby członkiem Parlamentu Europejskiego.