Praworządność i przyzwoitość

Pojawił się pierwszy raport dotyczący praworządności w Unii. To nowe narzędzie, właściwie prewencyjne, zapobiegawcze, część nowego rocznego mechanizmu w dyspozycji Komisji Europejskiej. KE przypomina w nim, że reformy wymiaru sprawiedliwości wprowadzane od 2015 r budziły jej poważne obawy.

Raport mówi, iż „reformy, które miały wpływ na Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, sądy powszechne, Krajową Radę Sądownictwa i prokuraturę, zwiększyły wpływ władzy wykonawczej i ustawodawczej na wymiar sprawiedliwości, a tym samym osłabiły niezawisłość sędziów”.

W raporcie podkreślono, że KRS składa się „głównie z politycznie nominowanych członków”, a nowy sposób jej wyboru nie bierze pod uwagę rekomendacji Rady Europy. Autorzy raportu na temat Polski podkreślają także, że nowy system dyscyplinarny wobec sędziów jest aktywnie wykorzystywany. Obawy budzi możliwość karania za treść orzeczeń. To bowiem stawia znak zapytania nad niezawisłością sądów. Raport wyraża też obawy co do niezależności Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ma wątpliwości co do Rady Mediów Narodowych. „Polski regulator mediów może nadal podlegać wpływom politycznym” – czytamy w dokumencie.

Raport odnotowuje, że w czasie wyborów parlamentarnych w 2019 r. i wyborów prezydenckich w tym roku zabrakło niezależnego monitoringu relacji medialnych. Autorzy raportu ubolewają, że „brakuje zabezpieczeń regulacyjnych ograniczających kontrolę polityczną nad mediami w Polsce”. Komisja ostrzega również przed ustawą o dekoncentracji mediów zagranicznych. „Gdyby takie zmiany miały miejsce, mogłyby mieć wpływ na pluralizm mediów i rynek wewnętrzny UE”.

Tak więc praworządność, z powodu konsekwentnego uporu rządzących w jej łamaniu, stała się jednym z kluczy do oceny pozycji Polski w Unii.

Jest to jeden z filarów UE. I nie jest to coś, co da się ominąć, wyminąć czy przeoczyć. Dobrze, aby nasz rząd to zrozumiał. I dobrze, aby nie traktował praworządności jako przeszkody, ale jako wartość – jeśli nie samoistną, to przynajmniej pragmatyczną. Jako obywatele tego musimy nie tylko oczekiwać, ale i wymagać.

Poza tym praworządność to nie tylko procedury i instytucje. To też ogólna atmosfera przyzwolenia na pewne zachowania i nagradzanie stanowiskami w strukturze państwowej za niegodne wypowiedzi i zachowania. Mamy właśnie najnowszy przykład z nagonką na ludzi LGBT, a jedna z osób najbardziej w tym procederze „zasłużonych” – Przemysław Czarnek – zostaje ministrem nauki i edukacji.

Myślę, że siostrą praworządności jest przyzwoitość. Odpowiedzmy sobie sami, jak ta siostrzana relacja teraz wygląda w naszej polityce. Zresztą odpowiedź nasuwa się sama.

Spór o praworządność można rozwiązać bardzo łatwo, przestrzegając fundamentalnych wartości UE, konstytucji i prawa krajowego, nie niszcząc instytucji niezależnych. Ale oczywiście czasami to, co najłatwiejsze, jest jak najbardziej niemożliwe dla tych, którzy chcą zniszczyć demokrację liberalną i wprowadzić rządy autorytarne.

Ale trzeba też pamiętać, że walka o demokrację, prowadzona codziennie w obronie wolnych i niezależnych instytucji, nie wystarczy. Konieczne jest ocalenie wartości demokratycznych w umysłach i sercach ludzi. Tych, którzy często ulegają bezkrytycznie impulsom ze strony bezwzględnych przywódców. Symbolem wyzwania, w rzeczywistości narzuconego Unii, są strefy wolne od LGBTI. Za tym stoi bowiem ksenofobiczne marzenie antydemokratów – populistów – o Europie i świecie jako o miejscu wolnym od wolności, od praw obywatelskich jako normy, od nauki, od demokracji, od kobiet, od politycznych konkurentów, od niezależnych instancji oceniających, od świata ludzi rożnych, ale równych, od politycznej moralności. Europa, którą rządzący oskarżają o bezpodstawną ingerencję w „polskie sprawy”, jest, w tej mrocznej dla Polski chwili, jedynym kluczem do zniweczenia tego złego, wręcz szaleńczego marzenia ludzi opętanych władzą.

Możemy się pocieszać, że każda władza trwa, w perspektywie historycznej, tylko chwilę. Ale ta „chwila” to może być całe pokolenie ludzi, którym odebrano wolność i nadzieję.

Musimy temu zapobiec. Proces naprawy praworządności nie powiedzie się bez zaangażowania społeczeństwa obywatelskiego. Unia nam pomoże, ale nie załatwi sprawy za nas.

Ludzie przyzwoici nie mogą siedzieć cicho i udawać, że nic się nie dzieje. Nie możemy stać się anonimową masą, ukrytą, jak to kiedyś ujął ks. prof. Józef Tischner, w swoich „kryjówkach”. Jesteśmy wolnymi obywatelkami i obywatelami. I nasza jest Polska, nie ich.