Hogwart na opak?
Za nami pierwsze dwa tygodnie roku szkolnego. Polski system edukacji po raz kolejny udowadnia, że jest ostoją innowacyjności i kreatywności. Nie mogłoby być przecież inaczej, skoro pieczę nad nią sprawuje nieomylna władza.
Z tego miejsca chciałabym więc podziękować Ministerstwu Edukacji Narodowej za ciężką i skuteczną pracę. No i byłej Pani Minister także. Wszak to dzięki niej wypłynęliśmy na szerokie wody innowacyjnego oceanu.
1. Likwidacja gimnazjów
Dopiero teraz dostrzegam świetne skutki tej decyzji. Ostatnio rozmawiałam ze znajomą nauczycielką języka polskiego pracującą w liceum. Z zachwytem opowiadała o panującej w oświacie presji na innowacyjność i kreatywność! Otóż jeszcze rok temu wojewódzkie centra doskonalenia nauczycieli informowały w trakcie szkoleń dla polonistów, że wytyczne dotyczące matur 2023 pojawią się w sierpniu 2020 r. Na szczęście Ministerstwo Edukacji Narodowej postawiło właśnie na kreatywność! Bo wytycznych (tzw. Informatora maturalnego) nadal brak! Obecni uczniowie klas drugich (zdający maturę w 2023 r.) i ich poloniści nie wiedzą, jak ich matura będzie wyglądać. Nie wiadomo, czego od uczniów będzie wymagać i co sprawdzać. Nauczyciele nie wiedzą, czego i jak uczyć. Wszystko kwestia intuicji. Czyż nie trzeba się w takiej sytuacji wykazać nie lada kreatywnością i innowacją? Ha, mało tego, niezwykle przenikliwą sztuką proroctwa i jasnowidztwa! Można wszak nawiązać do Harry’ego Pottera i pokusić się o stwierdzenie, że Rowling ma swój Hogwart, a my tworzymy tu swoją własną Szkołę Magii i Czarodziejstwa, ze szklaną kulą jako jej artefaktem.
2. Tradycja przede wszystkim
Satysfakcja też wielka, że romantyzm nadal króluje w polskiej oświacie. Ministerstwo pewnie uważa, że jak romantyzm, to romantyczność, a jak romantyczność, to miłość. Oczywiście jedynie słuszna miłość, bo albo do Boga, albo do ojczyzny, albo heteronormatywna. Tak więc kochajmy się! W martyrologii, w bogoojczyźnianej postawie, w mesjanizmie i naszej wyjątkowości jako narodzie wybranym.
Minister słusznie usunął z kanonu lektur „Trans-Atlantyk” Witolda Gombrowicza, bo to raz, że bezpardonowy atak na świętość, tj. Adama Mickiewicza, a dwa – wątek homoseksualny (i to jeszcze Polaka z Argentyńczykiem!). Jak wiadomo, po takiej lekturze dzieci zmieniałyby płeć, a nie daj Boże jeszcze narodowość.
3. Decentralizacja
Mimo centralizacji wszystkiego nasi demokraci z MEN nie zamierzają nikogo zmuszać do noszenia maseczek ani niczego zakazywać. Niech decydują nauczyciele. Wspaniała to decentralizacja władzy Pana Ministra. I tak na języku polskim jest nakaz noszenia maseczek, a na matematyce brak nakazu. Pełna dowolność, różnorodność i decyzyjność!
Strach przed koronawirusem wśród nauczycieli? Odpowiedź znajomej nauczycielki: „Nauczyciele to nie wiedzą, czy się boją, czy nie, bo covid zginął pod stertą papierów, które trzeba przygotować na 9”. Czyli kolejny sukces ministerstwa – nauczyciele czują się bezpiecznie! A ci, którzy się boją, najwyraźniej mają za mało papierów do wypełnienia.
A już tak mniej ironicznie – ubolewam nad brakiem w kanonie lektur laureatów Nagrody Nike. Szkoda też, że jest jedynie krótkie opowiadanie Olgi Tokarczuk.
Ostał się Orwell. Ale to pewnie niedopatrzenie.
Komentarze
Marai kiedyś pisał:
„Europę zbydował mieszczanin, zniszczył – prostak”.
Dzisiaj prostak, niedouk, cham … skutecznie niszczy Polskę – spycha do prowincjonalnego zadupia i biedy.
Marian Falski , autor Elementarza, wspominał:
„Okres mojej przeszło 25-letniej pracy w szkolnictwie po Drugiej Wojnie Światowej był okresem nieustannej szarpaniny”, pisał we wspomnieniach. I zachodził w głowę, dlaczego lepiej czuł się w II RP niż w Polsce Ludowej, mimo że światopoglądowo należał do Polski socjalistycznej. „Kiedy się dziś zastanawiam nad źródłami tej martyrologii, widzę je przede wszystkim w walce, prowadzonej przez nowy system polityczny z przeszłością – notował. – Oddawano też kierownictwo oświatą nie w ręce pedagogów, lecz polityków rządzących się sztywnymi doktrynami i traktujących każde najmniejsze muśnięcie tych doktryn jako przestępstwo i wrogi »rewizjonizm«. (…) Każde posunięcie tej władzy wymagano traktować jako nieomylne i jedynie słuszne, mimo że przechodzono całe okresy, określane później przez tę samą partię jako okresy jej własnych »błędów i wypaczeń«. (…) A przecież przy dopuszczeniu ludności do głosu i krytyki, i należytym braniu tego głosu pod uwagę, można było bez żadnej szkody, a tylko z pomocą dla rozwoju socjalizmu zapobiec tym spaczeniom i wypadkom”.
Te same błędy II RP popełnia IV RP. Powtórka z rozrywki obecnego Naczelnika.
Szeregowemu nie jest potrzebne spoleczenstwo wyksztalcone,logicznie myslace.Potrzebne jest zdyscyplinowane i wykonujace slepe rozkazy.Czy to nie przypomina Niemiec lat 30-tych?