To będzie europejski rok

W przyszłym roku pójdziemy do wyborów dwukrotnie: najpierw w końcu maja będziemy wybierać 52 posłów do Parlamentu Europejskiego, natomiast jesienią odbędą się wybory do polskiego Sejmu.

Większość komentatorów uważa te drugie za ważniejsze. Europejskie służyłyby tylko jako swego rodzaju drugorzędna „rozgrzewka” przed właściwym wyścigiem. Moim zdaniem jednak to właśnie rezultat wyborów do PE nada ton wyborom jesiennym.

Właściwie wszystko, co dzieje się w polskiej polityce od trzech lat, ma mniej lub bardziej bezpośredni związek z Europą, z Unią Europejską, z jej wartościami, z modelem zarządzania, z tym, jak postrzegamy rolę UE w naszym życiu.

Przy okazji żadnych poprzednich wyborów europejskich linia podziału w tych kwestiach nie była tak ostra jak obecnie. Można powiedzieć, że stosunek do UE organizuje nasze życie publiczne.

To oczywiście ma swoje minusy – bo jesteśmy, często nawet w rodzinach, niezwykle podzieleni, ale też plusy, bo Europa stanęła w centrum naszego, polskiego zainteresowania. I zdajemy sobie sprawę, chyba coraz bardziej, że to właśnie stosunek do Unii Europejskiej, jej wartości i zasad, procedur czy wymogów w dużej mierze określać będzie w najbliższej przyszłości naszą politykę wewnętrzną, jak też nasze relacje ze światem.

Istotne będzie, czy zdecydujemy się współgrać z Europą na jednym boisku, czy to w sprawie migracji, czy innych polityk unijnych, czy też siadać samotnie na okołoboiskowej trawie i tylko przyglądać się grającym ze skwaszoną miną, która ma pokazać nasze desinteressement. Tak naprawdę pokazuje to jednak nasz lęk przed tym, że Europa powie nam „sprawdzam”.

Czy zdecydujemy się na model rozwoju biorący pod uwagę koszty dla środowiska, czy też będziemy do upadłego walczyć o nasz węgiel i prawo do emisji trucicielskiego powietrza?

Czy wyjdziemy wreszcie z zaklętego kręgu nieprzystawalności naszego pojęcia praworządności do standardów europejskich, czy też będziemy się nadal upierać, że tylko my mamy rację, wbrew całemu światu?

Czy w polityce zagranicznej włożymy wszystkie nasze polityczne cele do dwóch koszyków, większego z napisem „Fort Trump” i mniejszego z napisem „Forcik Orbán”, czy też będziemy prowadzić tę politykę w sposób poważny i rozważny, wykorzystując to, że możemy istotnie wpływać na procesy światowe tylko jako część dużego bloku polityczno-gospodarczego, jakim jest Unia Europejska?

W odpowiedzi na te wyzwania będziemy się musieli opowiedzieć jasno, za czym jesteśmy jako państwo i jako wspólnota narodowa. Czy będziemy grać w koncercie europejskim na zróżnicowanych instrumentach, czy też pozostanie nam tylko harmonijka ustna, na której będziemy wygrywać sobie znane melodie w tonacji nierozpoznawalnej dla innych?

Jest bardzo ważne, aby te wyzwania zostały jasno wyartykułowane w trakcie kampanii przed wyborami europejskimi. Bo przyszłość polityki polskiej to polityka europejska. Nie ta udawana, okrywająca się unijną flagą w momencie sondażowego niebezpieczeństwa, ale ta uczciwie przedstawiająca wyborcom alternatywę.

To będzie europejski rok. Wierzę, ze napełni nas nową nadzieją i przyniesie odwagę dokonania dobrych wyborów – dla naszych rodzin, dla Polski i dla Europy.

Wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę dobrego, europejskiego roku!