Czy Unia i państwa Bałkanów Zachodnich zrealizują swe obietnice z Tessalonik z 2003 r.?
Na szczycie, który potwierdził wielkie rozszerzenie Unii od 1 maja 2004 r., zapadły też obietnice dotyczące perspektywy członkostwa dla Serbii, FYROM, Czarnogóry, Chorwacji, Albanii, Bośni i Hercegowiny.
Byłam na tym szczycie i pamiętam entuzjazm, jaki wywołało to zobowiązanie. Minęło 15 lat. Szczyt Unii w Sofii, który odbył się 17 maja, ponownie wprowadził na agendę polityczną Unii potwierdzenie rozszerzenia o Bałkany Zachodnie.
W zeszłym tygodniu Grecja i FYROM zawarły porozumienie, dzięki któremu zakończył się spór o nazwę Macedonii – oprotestowaną przez Grecję w 1991 r. po powstaniu państwa macedońskiego. Dla Greków użycie nazwy, która określa także północną część Grecji, mogło dawać nowo powstałemu państwu pretekst do roszczeń terytorialnych. To daje szansę na odblokowanie negocjacji o wstąpieniu Macedonii Północnej do Unii Europejskiej.
Prezydent Trump, odrzucając fundamentalny liberalny porządek świata, opartego na otwartych gospodarkach i współpracy wielostronnej, postawił nas przed wyzwaniem podjęcia się w pojedynkę roli ważnego globalnego gracza, odpowiedzialnego za to, co robiliśmy dotychczas wspólnie.
Europa ma wszystkie atuty, by zapewnić sobie godne miejsce przy globalnym stole z pełnym poczuciem odpowiedzialności. Mamy, niestety, niezwykle bogate doświadczenie konfliktów, wojen, czarnych okresów w naszej historii, które to doświadczenie legło u podstaw konstrukcji integracji europejskiej. Mamy zdolność skupienia wokół wspólnych celów ponad 500 mln ludzi. Naszym kapitałem jest również zdolność powiększenia naszego potencjału o nowe państwa. Tym razem mogą to być Bałkany Zachodnie.
Musimy jednak spojrzeć na tę część Europy z perspektywy nieco innej niż do tej pory. Rozpoczęty w latach 90. proces, który zaowocował trzema rozszerzeniami Unii i przyniósł do Unii 13 nowych państw członkowskich, nie będzie zakończony bez wejścia do Unii państw Bałkanów Zachodnich. Wiele musi zrobić Unia, ale także ci, którzy chcą do nas dołączyć, by po raz kolejny proces ten nie umarł politycznie na kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Na samym szczycie w Sofii, mimo wspólnego głośno wyartykułowanego celu, słychać było także różnice poglądów. Ryzyko śmierci politycznej tego projektu nadal więc istnieje. Unia jest jedyną opcją dla tych państw i społeczeństw. Jeśli znowu rozmyjemy realność tej opcji, powiększymy szanse prezydenta Putina na wykorzystanie tego regionu do destabilizacji Unii, czy do zrealizowania nienaszej strategii energetycznej.
Ale nasze zaangażowanie musi być realne i wiarygodne. Serbia i Czarnogóra negocjują członkostwa. Macedonia Północna i Albania mają szanse rozpocząć je wkrótce. Kosowo oraz Bośnia i Hercegowina mają do pokonania większy dystans. Musimy znaleźć sposób na taką współpracę, która uniemożliwi ryzyko dalszej degradacji demokracji i systemów politycznych w tej części Europy. Musimy widzieć z wyprzedzeniem ryzyko niedobrej zmiany. Musimy częściej zapraszać te kraje do europejskiego stołu, nie tylko w sprawach migracji. Jestem przekonana, że ten pozytywny impuls polityczny wygenerowany przez szczyt w Sofii ma wielkie szanse na przekształcenie się w impuls dla dalszych niezbędnych reform w tych krajach. Nie możemy zmienić historii pełnej ciemnych kart w tej części Europy, ale możemy razem zainwestować w jego przyszłość.
Powrót Unii na Bałkany ma miejsce w momencie, gdy w świecie dominuje niepewność, gdy Europa jest mocno skupiona na swoich wewnętrznych wyzwaniach. To ogromnie zwiększa odpowiedzialność państw Bałkanów Zachodnich za nadrobienie skutków ignorowania przez lata wielu problemów, niewykorzystania szans rozwojowych, braku współpracy w regionie. Wydaje się, że siły polityczne w regionie mają świadomość wyzwań i wolę współpracy. Wiele od tego zależy.
Komentarze
Jak nas wyrzucą zrobi się miejsce dla innych.
Dla mnie Polaka, Jugosławia to był piękny projekt, pewnie nie dla wszystkich, skoro zakończył się wojna domową, może odrodzi sie pod flaga Unii.