Brexit a sprawa polska
Myśląc o konsekwencjach brexitu, nie sposób nie zauważyć, że pozostanie członkiem Unii oferuje na przyszłość więcej opcji, więcej możliwości wyboru niż opuszczenie jej. Wyzwaniem nie jest samo opuszczenie UE, a raczej przyszłe z nią relacje. Pytanie w referendum o wolę opuszczenia Unii bez oferty dotyczącej przyszłości jest wielką nieodpowiedzialnością polityków, którzy postawili interesy partii politycznej ponad interesem państwa i społeczeństwa.
Swoista polityczna nonszalancja w podejściu do referendum pozwala przypuszczać, że żadna ze stron, ani zwolennicy pozostania w Unii, ani jej opuszczenia, nie brała pod uwagę możliwości takiego finału. Chodziło raczej o stworzenie sytuacji pozwalającej na kontynuację członkostwa, ale na nowych warunkach. I na dalsze wykorzystywanie Unii jako „chłopca do bicia”.
Przypadek decyduje o losach kraju
Brexit wydarzył się więc przez przypadek. I to jest, myślę, najważniejszy wniosek, jaki muszą wyciągnąć politycy, którzy podejmują na gruncie populistycznych argumentów działania rozbijające jedność europejską, podważające wartości, na których Unia była przez ponad 60 lat budowana, przekonując obywateli, że jest obciążeniem, a nie rozwiązaniem dla wyzwań rozwojowych. Jak widać, przypadek może zadecydować o losach kraju na wiele generacji.
Coraz wyraźniej widać, iż problemy, które Brytyjczycy postrzegali jako generowane przez Europę, są tworzone przez ich własną rzeczywistość. Coraz wyraźniej widać też, że dla środowiska biznesu brytyjskiego, a więc gospodarki, dla społeczności uniwersyteckiej, zarówno w sferze badawczej, jak i edukacyjnej, a także dla londyńskiego City – integracja europejska była źródłem ważnej wartości dodanej. To samo można powiedzieć o polityce zagranicznej. To samo można powiedzieć o przyszłości polityki energetycznej czy polityki cyfryzacji – członkostwo w Unii byłoby czynnikiem wzmacniającym Wielką Brytanię. Jakakolwiek, nawet najbardziej wszechstronna umowa handlowa z Unią będzie oznaczać opcję gorszą od członkostwa.
W tym brytyjskim przedsięwzięciu przeciwko Europie tkwi pewien paradoks. Rząd, twierdząc, iż działa w imieniu i w obronie interesów narodowych, deprecjonuje wszystko, co przez blisko pięć dekad współtworzył, najczęściej bardzo aktywnie i ogłaszając po powrocie z Brukseli sukces.
Polska powinna być w awangardzie
Na brexit można również spojrzeć jako na polityczny proces, w którym spuszczono ze smyczy dobrze w Europie znane upiory izolacjonizmu, nacjonalizmu, podziałów w kwestiach podstawowych wartości służących współżyciu na niewielkim terytorium. W czasach populizmu wygrała ksenofobia i nacjonalizm. To bardzo toksyczny związek. Szczególnie że zaistniał nie w próżni, a w trudnym otoczeniu globalnym. Budowanie jedności społeczeństwa brytyjskiego przeciw jedności europejskiej jest z każdego punktu widzenia nieodpowiedzialnością polityczną. Szczególnie iż przerwanie więzi z Europą dotyczy także więzi kulturowych, naukowych, społecznych. Dotknie młodzież, a więc przyszłości.
Brexit pokazuje, iż Wielka Brytania nie znalazła do tej pory pomysłu na swoją obecność w Unii Europejskiej. Mam wrażenie, że takiego pomysłu nie mają obecne władze w Polsce. Odcinając się od wartości europejskich, ale także od członkostwa w obszarze wspólnej waluty, demonstrują odrębność Polski. Wspólna waluta, euro, jest na pewno czynnikiem mobilizującym siły prointegracyjne. Bycie poza euro ułatwia argumentację narodową interpretowaną w opozycji do Unii, emocjonalną.
Ciekawe, iż w przypadku brexitu nie pojawiały się przemawiające za pozostaniem w Unii argumenty porównujące Wielką Brytanię sprzed członkostwa z jej sytuacją w 2016 roku. Czy my w Polsce również zaczniemy kwestionować korzyści z członkostwa, zapominając o przeszłości? Czy będziemy próbować zamrozić warunki naszego członkostwa? Ponieważ inni chcą iść do przodu – w szczególności strefa euro będzie, z przyczyn obiektywnych, pogłębiać swą integrację – musimy zaakceptować zróżnicowaną integrację. Wielka Brytania postrzegała wspólną walutę, której nie zamierzała przyjąć, jako szansę na brytyjską odrębność. Jeżeli jesteśmy przeciw zróżnicowanej integracji, powinniśmy wejść jak najszybciej do obszaru wspólnej waluty i być w awangardzie. „Zjeść ciastko i mieć ciastko” nie istnieje jako realna opcja. Jest również oczywiste, iż wspólny rynek zawsze będzie stwarzał więcej korzyści dla obszaru wspólnej waluty – to wynika z arytmetyki kosztów. Dyskryminacja ma tu charakter naturalny, jest samoistna. Uniknąć jej można tylko przez przyjęcie wspólnej waluty.
Warto też pamiętać, iż próby rozbijania jedności europejskiej nie przynoszą zamierzonych skutków. Rozpadowi Unii, poza sensem politycznym i ekonomicznym, przeciwdziałają także trudności techniczne, doskonale dziś widoczne w procesie brexitu. Rozbijanie jedności osłabia jednak zdolność funkcjonowania Unii, czego konsekwencje ponoszą wszyscy obywatele. W szczególności tych państw członkowskich, dla których integracja jest wielką siłą napędową rozwoju.